5 dni – tyle trzeba było, bym poczuła, że czas siąść do… Właśnie… Do czego?
Na doroczne (poza pandemią) WordCampy jeżdżę regularnie od 2014 roku i po każdym z nich na blogu umieszczam podsumowania. Zawsze zadowolona, roześmiana, pełna entuzjazmu, ze świeżymi pomysłami przywiezionymi z konferencji.
Tym razem mam inaczej i nie potrafię tak do końca uchwycić dlaczego. Na zmianę pojawia mi się radość, że #WCGLIWICE się odbył (Monia, Maciek, Tomek, Wiesia – we did it!) wraz ze spokojem i poczuciem, że… Ale czy to już koniec?
Spis treści:
Bo WordCamp to konferencja inna niż wszystkie…
Cokolwiek by się o samych WordPressowych spotkaniach nie mówiło – z jednego faktu warto sobie zdać sprawę. WordUpy i WordCampy to naprawdę eventy inne niż te, na których kiedykolwiek byłaś/łeś. Przede wszystkim dlatego, że dzieją się w przestrzeni Open Source (z definicji więc wszystko i wszyscy są “open”) i nikt na ich organizacji nie zarabia, ale również dlatego, że każdorazowo przyciągają autentycznych entuzjastów WordPressa.
W drzwiach pierwszego mojego WC w Warszawie przywitała mnie z uśmiechem Kasia Świderska. Nie znałam. Nie wiedziałam kto to. Nie miałam pojęcia, że jest główną sprawczynią tego zamieszania. I ona nie znała mnie. I nie wiedziała, że zarabiam już na WordPressie nie umiejąc go jeszcze nawet instalować. I to nie było ważne. Ważne było – i zostało ze mną na dłużej – że po takim przywitaniu i kolejnych dwóch dniach poczułam się wśród tych ludzi bardzo przyjęta…
5 miesięcy przygotowań
Do organizacji WordCampa byłam namawiana zachęcana od dawna. Jakoś od WC Lublin pytano, kiedy spotykamy się w Katowicach. I przyznam, były takie momenty, że mocno to rozważałam, choć zawsze z większym jednak lękiem niż ekscytacją. Dziś – już “po” – przekonana jestem o jednym: to naprawdę dobrze, że ufam swojej intuicji! 😉
Decyzja zapadła w zeszłym roku w Warszawie. Taka się już stworzyła tradycja, że na koniec WordCampa ogłaszamy lokalizację następnego. Szczęśliwie na razie udaje się ją utrzymać. Decyzję więc podjęliśmy w trójkę: Wiesia Indeka, Tomek Lach i ja. W kieszeni mojej obecny był jeszcze chętny na massengerze Maciek Swoboda. Przywołuję ten moment, bo mocno został w serduchu. Odeszliśmy na małą naradę i patrząc sobie w oczy z lekką mieszaniną niedowierzania, strachu oraz ekscytacji powiedzieliśmy (prawie sakramentalne) “Tak”.
Przygoda na dobre rozpoczęła się w grudniu. Wtedy do teamu dołączyła jeszcze Monika Swoboda (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa 😉) i w piątkę ruszyliśmy z kopyta. Jeden, drugi meeting, podział ról, ustalenia narzędzi i zadań – się okazało, że znamy całkiem przydatne zaplecze. Każdy z nas wniósł też lata swoich doświadczeń biznesowo-organizacyjnych i zaczęło się spinać.
Te pięć miesięcy przeżyliśmy mierząc się z naprawdę różnymi – życiowymi również – sytuacjami. Rzeczywistość bowiem nie zatrzymuje się tylko dlatego, że ktoś postanawia zorganizować WordCampa. Docieraliśmy się i poznawaliśmy swoje różne strony, jak w każdym raczkującym projekcie, bo przecież do tej pory znaliśmy się li tylko z imprez WordPressowych eventów.
W tym czasie okazało się też, że spraw, decyzji do podjęcia, zadań i podzadań do ogarnięcia “na wczoraj” jest mnóstwo, od groma, ciut ciut i jeszcze trochę. Pocieszający jest fakt, że całego tego koła nie trzeba wymyślać kompletnie na nowo. “Centrala” (Automattic) przydziela organizatorom swojego mentora (Thank you, WPAleks, for your valuable guidance and support every step of the way. By the way it was a great pleasure to meet You! 😍) i udostępnia pomocne materiały. To i sporo i jednocześnie zdecydowanie za mało! W praktyce wiele wszystkiego po drodze załatwia się “na czuja”. I tak naszą mantrą z uporem bumerangu wracającą stało się jedno: “Trzeba to (i to i tamto) koniecznie spisać dla potomnych!”.
Pssst. Ewuniu, już w większości mamy dla Was na gorąco notatki porobione! 😎
1 kwietnia…
Był sztos i muszę o tym wspomnieć 🙃. Pomysł, żeby (za młodzieżą) “sprankować” 😇 społeczność pojawił się spontanicznie. Jeszcze bardziej spontanicznie pojawiła się propozycja, by ogłosić prezentację samego Matta Mullenwega (CEO Automattica). Idea przednia, w końcu sprzedaż biletów wciąż trwała, więc całość szybko przybrała konkretne ramy dobrego planu. Co więcej – plan w 100% został wykonany! Z resztą… Co ja tu będę… Komentarze poczytajcie sami! 😂🤣
Miło było wtedy dzień cały spędzić z Wami (tak, to ten moment, w którym przyznaję się bez bicia, że jam to za Facebookiem WordCampowym stała). W teamie świetna zabawa skończyła się jednak ciut szybciej. Bo przyszedł mail. Z “centrali”. I z prośbą. O wyjaśnienie, jak to stać się mogło, że oni nic o udziale Matta w #WCGLIWICE nie wiedzą, nic nie potwierdzali i z pewnością do tego nie dojdzie, a w swojej skrzynce mają informację, że jeden człowiek już na to wystąpienie bilet lotniczy zakupił… o_O
Koniec końców spotkaliśmy się w Gliwicach!
I niezmiernie Wam wszystkim za to DZIĘKUJĘ!
Hmm… Bo to dopiero w praktyce i dzięki Uczestnikom okazuje się, czy intuicje i pomysły organizatorów WordCampa są jakkolwiek sensowne. Sama konferencja – jak zawsze – dodała mi mnóstwo energii. Spotkania, rozmowy, prelekcje, ludzie, inspiracje (Krzysiek Dyszczyk – WOW! Mogłabym gadać z Tobą bez końca!), życzliwość i wiele radości – to wszystko pozostaje w serduchu. Trochę to tak, że kroczę teraz z dumą, bo na koniec dnia naprawdę 99% wszystkiego się spięło i z bananem na facjacie, że tak dobrze nasze “pomysły i wizje” zgrały się z Wami. Mam. Mam sporą dzięki temu satysfakcję i muszę przyznać, że bardzo to milusie.
Osobiście miałam jednak na ten WordCamp także własny mikroplan i cieszę się, bo “boczkiem boczkiem” udało mi się go zrealizować. Kiedyś na branżowe eventy jeździłam po wiedzę, teraz chyba bardziej, by “pogadać” (zwłaszcza, że tym razem miałam pewność dotyczącą nagrań aulowych prelekcji). Poza relacjami trzy tematy jeszcze mi akurat mocno w duszy grały…
Ścieżka biznes (szczęśliwie w naszym teamie ceniona przez wszystkich) – wybaczcie developerzy! – to przestrzeń, na której na każdym WC mi bardzo zależy. I bynajmniej nie po to, by WordPressa “rozmieniać” na drobne. Mam taką po prostu intuicję, że jeśli jakąś misją społeczności WP jest szeroko edukować innych w dobrych WordPressowych praktykach, to potrzeba do tego mocnych głosów i rozpoznawalnych twarzy. I to rozpoznawalnych o wiele szerzej, niż dziś ma to miejsce.
Panel dyskusyjny zasiedział się w mojej głowie od zeszłorocznego WCWAW, gdyż wtedy, w jednym z kilku, dane mi było brać udział. I jeszcze temat AI, który dzięki ChatowiGPT pojawił się mocno w przestrzeni publicznej. Cóż, w mojej głowie spięło się to bardzo, bardzo w całość. Dzięki Marto, Maćku i Krzyśku i wszystkim Uczestnikom, bo zatrzymaliśmy na chwilę w inspirującej wymianie myśli. Jestem przekonana, że słowa, które padły, paść miały i był to dla nich czas odpowiedni. Cieszy, że ciąg dalszy odbywał się już w mniejszych grupkach, po panelu, przy kawie. I tak, jesteśmy umówieni, Wojtku, na dokończenie go za dwa lata. Gdziekolwiek wtedy kolejny WordCamp będzie.
Biznesowy Mastermind – dwie sesje spotkań w małych grupach, by podzielić się wyzwaniami problemami w firmach i wymienić doświadczeniem. Inspiracja przyszła od Marka Jankowskiego, który na swojej konferencji właśnie to zorganizował. Ślimak, dzięki wielkie, że to pociągnęliśmy! I Wam, którzy zaufaliście sobie wzajemnie. Nawet ja, która szłam z planem krążenia między stolikami, nawiązałam kilka świetnie zapowiadających się relacji! 💰
DoPoKąd zmierzasz, polska społeczności WordPressa?
Pytanie, które towarzyszy mi już długo. I nie mam dziś na nie jednoznacznej odpowiedzi. Ciekawa jestem Waszych refleksji i przemyśleń, choć – z uporem maniaka – pewna jestem jednego. Koło tego pytania nie możemy przejść dziś obojętnie. Pozostawić go z boku, na “kiedyś do niego wrócimy”. Bo w pytaniu tym nie do końca chodzi o nas samych. Level wyżej jest ten, z którego czerpiemy pełnymi garściami.
I głęboko wierzę, że WordPress na tę odpowiedź zasługuje!

Było inspirująco – dużo wniosków wyciągniętych i trema pokonana! Dzięki za umożliwienie prezentacji
Dzięki również! Miło było cię poznać, choć czasu, by pogadać, zdecydowanie za mało…
“Tym razem mam inaczej i nie potrafię tak do końca uchwycić dlaczego.” bo byłaś po drugiej stronie lustra 🙂
Jedyne wordcampy z których nic sensownego nie pamiętam to te w których maczałem palce. Taki los organizatora :/
Być może, choć to nie pierwszy współorganizowany WordCamp w moim życiu. Ale może racja, może w gronie “core-organizatorów” widzi się więcej spraw, które normalnie pozostają poza polem widzenia pozostałych Uczestników…