Przestań martwić się o swoją stronę!

Masz obawy przed pisaniem newslettera? Sprawdź, jak możesz sobie z nimi poradzić!

Rok temu zapisałam się do studium. Takiego dziwnego studium, bo muzycznego. Znalazłam o nim informację kompletnie przypadkiem i mega spontanicznie postanowiłam dołączyć. I to na kierunek: wokalistyka! Pewnie o mnie tego nie wiesz (bo się tym jakoś szczególnie nie chwalę), ale śpiewanie towarzyszyło mi od zawsze. Podobno już jako kilkuletnia dziewczynka umilałam sobie jazdę autobusami komunikacji miejskiej i tramwajami właśnie śpiewając. Mama opowiadała, że wynikały z tego czasem dziwne sytuacje… ? Już w podstawówce należałam do chóru, potem wszelkiej maści schole i zespoły śpiewacze, w końcu zostałam nawet animatorką muzyczną w jednej z młodzieżowych wspólnot. W dorosłym życiu podobnie – jeśli tylko miałam możliwość – przytulałam się do jakiejś formy śpiewania. Ba! Był i taki czas, że nawet mojego jeszcze wtedy nie męża zaciągnęłam do chóru katedralnego! Całe życie więc śpiewałam, jednak zawsze pasja ta zamykała się w kompletnie amatorskich klimatach.

I nagle, ni stąd ni z owąd, podjęłam decyzję, że będę się w tym kierunku kształcić. Bez szkoły muzycznej czy większego artystycznego doświadczenia rozpoczęłam więc I rok wokalu! Sama się dziwię, bo “normalnie” tak szybko podobnych decyzji nie podejmuję. Zawsze mam tak, że z jednej strony coś kusi, siedzi w głowie, nęci i nie daje spokoju, a z drugiej równocześnie pojawiają się OBAWY. A im dłużej myślę i się zastanawiam, tym najczęściej owych “hamulcowych” w mojej głowie przybywa. Mam z resztą na koncie wiele takich sytuacji, kiedy bardzo czegoś chciałam, ale jednak obawy zwyciężały i później żałowałam. Wiem zatem, jak nieprzyjemne to uczucie, dlatego dziś kilka sposobów, jak możesz poradzić sobie z najczęstszymi obawami dotyczącymi jednego tematu. Pisanie newslettera!

Pierwsza – “Czy znajdę czas?”

To chyba najczęstsza z obaw, bo – wiadomka! – doba ma cały czas 24 godziny, a przynajmniej 6 z nich warto poświęcić na sen. Zła wiadomość jest taka, że nie ma możliwości zmienić tego stanu rzeczy. Lepsza – że jeśli już pisanie newslettera w konkretny czas zaplanujesz – z pewnością czas na niego znajdziesz. Z doświadczenia wiem, że odkładanie spraw na “kiedy znajdzie się wolna chwila” nic nie daje. Ona się nigdy sama nie znajduje. Natomiast wpisanie sobie tej czynności po prostu do zadań do wykonania na konkretny dzień działa!

Druga – “O czym mam pisać?”

Najprościej rzecz ujmując tematyka newslettera naturalnie nawiązuje do tematyki, jaką się na co dzień zajmujesz. I jestem przekonana, że również tego będą oczekiwać Twoi czytelnicy. Co ważne – nie zalecam w każdym mailu li tylko treści sprzedażowych. Dobrze jest najpierw zbudować relację, dając ludziom bezpłatnie konkretną wartość i rozwiązując ich realne problemy, a dopiero z czasem proponować swoje płatne produkty. Wiele osób czuje intuicyjnie, co, kiedy i jak mogą zaoferować swoim odbiorcom. W szukaniu tematyki poszczególnych maili wystarczy nie raz otworzyć swoją skrzynkę mailową, przejrzeć komentarze na blogu, czy w grupach Facebookowych i odpowiadać na pojawiające się tam pytania.

Trzecia – “Czy ogarnę te wszystkie techniczne sprawy?”

Ogarniesz. To akurat nie jest jakoś mocno skomplikowany proces. W Internecie znajdziesz mnóstwo tutoriali dotyczących technicznej strony organizowania newslettera. Najczęściej wystarczy założyć konto w MailerLite i działać (ich panel tworzenia newsletterów jest bajecznie intuicyjny!) lub skorzystać np. z przygotowanego przeze mnie kursu online. Wierz mi, techniczne kwestie uruchamianie newslettera nie są wcale takie straszne, jak to (naprawdę nie wiem dlaczego) nieraz bywają przedstawiane. Przy okazji – tu możesz pobrać bezpłatny planner “Newsletter w 21 dni”.

Czwarta – “Jak ja to wszystko zorganizuję?”

Najlepiej krok po kroku. Myślenie bowiem o całym wielkim projekcie rozpoczynania newslettera może wpędzić Cię w strach czy inne uczucie przytłoczenia. Moim sposobem na takie większe zadania jest proste dzielenie ich na krótkie etapy i przypisywanie im ram czasowych. Kiedy wiem, co konkretnie i kiedy mam wykonać, łatwiej mi podjąć działanie nawet, jeśli w tzw. międzyczasie wydarzy się coś (a w naszej rzeczywistości związanej z czterema nastolatkami w domu nieprzewidziane pożary wybuchają notorycznie), co wybije mnie z rytmu.

Piąta – “Czy ktokolwiek będzie chciał się zapisać?”

W tej kwestii wiele zależy od Twojej obecnej sytuacji. Ona zdefiniuje bowiem działania komunikacyjne odnośnie newslettera. Jeśli jesteś na samym początku drogi biznesu online i nie masz jeszcze jakiejkolwiek społeczności zebranej wokół swojej marki przygotuj się na długofalowe działanie. Każdy zaczyna od jakiegoś zera, więc nie masz co się zamartwiać, że nic się nie dzieje i nikogo na liście subskrybentów nie widać. W takiej sytuacji przygotuj dobry, wartościowy lead magnet i działaj. Informuj o swoim newsletterze i zapraszaj do niego na każdym kroku. Jeśli masz wokół siebie jakąś społeczność – będzie odrobinę łatwiej. Oczywiście również przygotuj wszystko na “tip top”, ale w kolejnym kroku już tylko poinformuj swoją społeczność. Ważne – zachęcam do realnego pisania newslettera regularnie już od pierwszego subskrybenta. Również w swoich mailach możesz prosić czytelników o dalsze ich polecanie.

Szósta – “Jaki zaoferować lead magnet?”

Tej obawy łatwo i prosto Ci nie rozwiążę. Odnośnie tematyki lead magnetu (krótkie wyjaśnienie: to taki drobiazg, który oferuje się bezpłatnie tym, którzy zapisują się na Twój newsletter) przyjdzie Ci zorientować się samodzielnie. Najlepiej – podobnie, jak przy wybieraniu tematyki poszczególnych maili newslettera – popytać lub rozejrzeć się i poszukać informacji o tym, co dla Twoich odbiorców będzie wartościowe lub rozwiąże im konkretny problem. Forma lead magnetu będzie zapewne dostosowana do jego treści. Mogą to być: ebooki, checklisty, ilustracje, zdjęcia, tutoriale, mini kursy, wideo, konsultacje itp. Niezależnie, na co się zdecydujesz, warto nad lead magnetem przysiąść i dobrze go przemyśleć. Od niego będzie wiele zależeć w procesie pozyskiwania subskrybentów Twojego newslettera.

Siódma – “Czy w ogóle dam radę?”

Cóż no… Nie wiadomo. I moim zdaniem szalonym byłby ten, kto taką gwarancję by Ci dawał. Wiele zależeć będzie od Ciebie, Twojego nastawienia, Twoich doświadczeń, ale i od zewnętrznych okoliczności życia. Jak w każdym projekcie – warto już od początku pomyśleć o planie “B” lub w ogóle zastanowić się, co zrobisz, jeśli nie wyjdzie. Natomiast jeśli martwisz się, że w przypadku niepowodzenia wydarzy się tragedia, to przybywam z dobrą wiadomością. Nie wydarzy się. Świat będzie istniał dalej, a i Ty życia nie stracisz. Być może ktoś z osób zapisanych już na Twój newsletter się zdziwi, ale z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach wystarczy przesłać zapisanym krótką informację. Zadziwi Cię pewnie, z jakim spotkasz się ze zrozumieniem.

A zatem? Skaczesz?

Nie chciałabym tak zostawiać Cię z “niczym”, więc jeśli myślisz o pisaniu i prowadzeniu newslettera – zapisz się na Newsletterowe wyzwanie! Zdaję sobie sprawę, że dziś możesz czuć się, jakbyś miał/a wykonać ten krok i z klifu ruszyć ku wodzie, ale, ale… Jeśli nie dziś, to kiedy?

Najbliższe rusza 13.09.2022 roku (przed nami 3 dni lajwów w około mailingowej tematyce wspartych dodatkowymi materiałami), ale przewiduję kolejne edycje. Zapisana/y otrzymasz o nich informację wprost do swojej skrzynki mailowej.

baner postawienia kawy w podziękowaniu

O autorce...

Kasia Aleszczyk

Znana jestem z tego, że pomagam innym zaprzyjaźniać się z WordPressem. Na co dzień uczę również, jak żyć w necie, by przeżyć. Cieszę się, że jesteś i zapraszam częściej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sięgnij po więcej!