Wielką specjalistką nie jestem (dopiero rozpoczynam swoją przygodę z szydełkiem w ręku!), ale ostatnimi czasy dane mi było zostać zleceniodawcą. Oczywiście nie obyło się bez przygód, więc postanowiłam się podzielić. Ku przestrodze zlecającym, uwadze wykonawcom i w ogóle ku pamięci wszystkim. Bo pewnie w niejednym biznesie nie jeden z tych punktów kuleje. No! To jak mawiają w pewnym podcaście: Jadymy z tym koksem!
Wszystko zaczęło się na Targach Przedsiębiorczości i warsztatach o biznesie online w Prudniku. Poszłam niesamowicie ciekawa, jak w ogóle w małym mieście wygląda takie przedsięwzięcie. Wyglądało całkiem, całkiem, bo wystawców było sporo, więc tym bardziej zachęcona udałam się na warsztaty. Po co? Z czystej i nieskrępowanej ciekawości. I z takim pytankiem z tyłu głowy: a nuż, widelec coś ciekawego mi po nich zostanie?
Warsztaty, jak warsztaty. Jeden prowadzący z Wrocławia, kilkanaścioro uczestników, z czego jeszcze okazało się, że połowa z nich pracuje w Urzędzie Miasta/Kultury/innym i generalnie wszyscy się znają. O biznesie w sieci podstawy i nic nie zapowiadało, że sytuacja ma się jakoś rozkręcić. Naprawdę. Nic by mi z nie zostało, gdyby nie jedno drobne pytanie. Bo w połowie warsztatów jedna Pani spytała, że jak ona ma wejść na Instagram, skoro ona szkło sprzedaje, a szkło ma to do siebie, że bardzo nie lubi być fotografowane. A drugi Pan jej odpowiedział, ze przecież wokół tyle zieleni i park w Mosznej, w którym co roku Święto Azalii i w ogóle jest z czym temu jej szkłu zdjęcia robić.
W mojej głowie wybuchł wulkan!
Bo przecież mam postaci. Bo to dziewczynka i chłopak. Bo mogą świetnie, bo inaczej prezentować etui! Słyszysz to? Klik, klik, klik – to dźwięk przypasowującego się w mojej głowie puzzla do puzzla i powstającej układanki. Ba, WIZJI!
Po warsztatach, migusiem do Pani na hali, która z rękodziełem siedziała i mi mignęła gdzieś w połowie drogi, między firankami, a kolczykami, tuż obok stolarki. Podbiegam prawie i cała w pomyśle przedstawiam jej WIZJĘ. Że lalek potrzebuję. Że dwóch. Że dziewczynki i chłopca. Że 30 cm wzrostu. Że takich tu, jak są na tym – otwieram Facebooka w telefonie! – banerze. I czy ona takie rzeczy robi?
Się zamyśliła, więc wyhamowałam. Taak… W sumie… Bo w zasadzie… To córka to robi… I ona by mogła… Ale to musiałaby sama… To zobaczyć… Ale takie duże… To ponad sto złotych za jedną by musiało kosztować… Taaaak… Przekażę numer… Oczywiście zadzwoni…
Nie zadzwoniła.
Spis treści:
Pierwsze. Uwierz, że ktoś chce od ciebie kupić!
Nie wiem, co zadziałało. Czy mama nie przekazała córce? Czy córka nie uwierzyła? Czy wyglądałam na totalnie “pojechaną wariatkę”? Czy nie miały czasu się tym w ogóle zająć? Nie wiem. Ale mam wrażenie, że ktoś nie uwierzył, że dla kogoś, kto właśnie zobaczył swoją WIZJĘ, pomysł wręcz genialny, sto złotych za lalkę to inwestycja, nie żadna – tragedia.
Odczekałam tydzień, natomiast WIZJA czekać nie chciała, więc napisałam post na Facebooku. Ten. O!
Drugie. Odezwij się!
Odpowiedzi pod wpisem dziesięć. Oznaczonych osób/biznesów dziesięć. Wiadomości na priv – dwie! i tu dygresja. Naprawdę myślisz, że Klient będzie za tobą chodził?
Skoro więc przyszły dwie wiadomości prywatne – zaczęłyśmy rozmawiać. Gadało się fajnie z obiema Dziewczynami i obie chętne były moją WIZJĘ wykonać, jednak wybrać trzeba było z nich jedną. Stówka stówką, ale na dwa komplety lalek jednak – z różnych względów – pieniędzy wydawać nie chciałam 😉
I wpadłam w kłopoty. Bo jak tu wybrać, gdy tak dobrze się rozmawia? Obie Dziewczyny miłe, sympatyczne i zapalone do mojego pomysłu. W międzyczasie WIZJA urosła, bo pomyślałam, że i trzecia lalka się przyda. Zaczęło się z tego robić nie małe zleconko!
Trzecie. Miej swoje portfolio!
Bo to jest właśnie to, czym możesz do siebie Klienta przekonać. I nie, nie wrzucaj tam wszystkiego tego, co do tej pory zrobiłaś. Wrzuć to (i tylko to), z czego jesteś dumna! Wprawdzie portfolio jeszcze na tym etapie nie przeważyło, ale naprawdę mocno zapunktowało. Dziwisz się? To spójrz!
A to tylko jedna strona z 27 stronicowego pdf’a! Nie było źle. Druga z Dziewczyn też miała zdjęcia wykonanych swoich prac, nawet zgrupowane na Facebooku i podesłała mi do nich link. Przejrzałam i nie można było im niczego zarzucić. W mojej ocenie były – jak to się mówi – ok.
Przystąpiłyśmy więc do omawiania szczegółów. I gdyby porównać obie rozmowy, to jedna z Dziewczyn wypytała mnie o to, jakie lalki chcę: wysokość, kolory, materiał. Druga wypytała o to samo, a potem się zaczęło. Bo w ogóle po co mi te lalki? A! Mają etui pokazywać. No ok, ale jakich rozmiarów te etui? Aha. A, no to nie, to lalki muszą być większe, bo żeby proporcje. A czy mam inne zdjęcia? A jak duże? I w ogóle sto pytań do!
Czwarte. Dobrze przemyśl wykonanie!
Bo jeśli dostarczysz Klientowi to, czego oczekuje – będzie zadowolony. Ale jeśli pokażesz, że znasz się na swojej robocie (przy czym pokażesz to na tyle inteligentnie, by Klient nie poczuł się imbecylem), to nabierze on do ciebie zaufania!
W zasadzie byłam zdecydowana. Fakt, że Ania potrafiła mnie przekonać do tego, że wie lepiej niż ja, jak z tymi proporcjami, żeby moja WIZJA miała odpowiednio ręce i nogi w odpowiednich miejscach, zdecydowanie przeważył na jej korzyść szalę moich wątpliwości. Tak, decyzja zapadła, więc umówiłyśmy się, że Ania podliczy pracę + materiały, przemyśli sobie wszystko i da mi znać odnośnie cen i terminów. A później kolejne miłe zaskoczenie. Na wiadomość nie czekałam długo i nie musiałam się o nią dopominać!
I widzisz: decyzja decyzją, ale gdy przeczytałam, ile będzie mnie kosztować jej realizacja, to jednak usiadłam z wrażenia. Stówka? Zapomnij! Wycena za całe trzy lalki była jej dziesięciokrotnością… Z hakiem! OMG! Druga propozycja wykonania była tańsza. Zdecydowanie tańsza. Tylko wiesz… Kiedy wyobraziłam sobie, że moja trzecia lalka będzie miała takie oczęta, to spojrzenie i pępuszek – rozumiesz? – PĘPUSZEK!
Nie zdołałam się oprzeć. Oczyma wyobraźni widziałam doskonale, jak wszystko to pięknie zepnie moją WIZJĘ w całość. Jak skradnie serducha moim Klientom, jak – przecież to pewne – wkrótce uruchomię sprzedaż lalek zamiast etui, WordPressów i innych 😉 Klepnęłam zlecenie!
Piąte. Nie bój się podać swojej ceny i realnych terminów!
I tak Ania dobiła deal’u. Bo te oczęta, jej prace, pępuszek i dbałość o szczegóły i zaufanie, które wzbudziła, mnie przekonało. Tak bardzo przekonało, że gotowa byłam na lalki poczekać… Dwa długie miesiące.
Szóste. Wywiąż się z umowy!
Wiedziałam, że Ania dokumentuje to, co tworzy, na Instagramie. Ucieszyłam się więc niezmiernie, gdy zaczęłam otrzymywać powiadomienia, że ktoś oznacza Słodziakowy profil, zwłaszcza, że profil istnieje od bardzo niedawna. Dodatkowo moją radość i ekscytację oczekiwania wzmacniały świetne zdjęcia kolejnych etapów prac. Chcesz zobaczyć?
Muszę się do czegoś przyznać. Do niedawna myślałam o sobie, że jestem kreatywna. Przy Ani wymiękam. Oj bardzo! Co ważne – nie musiałam otrzymywać maili w stylu: “Hej, ja już ten etap mam zrobiony”. Nie! Instagram wszystko załatwił. Po prostu wiedziałam, co się dzieje z moim zleceniem na bieżąco.
A później przyszło wyczekiwane. Ten dzień, kiedy kurier z lalkami obwieścił skocznym tonem naszego przybramowego dzwonka, że są! Że właśnie przyjechały! Że już!
Siódme. Zadbaj o opakowanie!
Pudełko było spore, w dodatku opieczętowane. Wątpliwości więc prawa mieć nie miałam. A kiedy rozpakowywałam, nie wierzyłam własnym oczom, że można tak ładnie i delikatnie oznaczyć swoją firmę w wysyłanym zleceniu. Chwyciłam aparat, bo zawsze warto pod ręką mieć odpowiednie inspiracje!
Na koniec jedna myśl tytułem podsumowania: dobra współpraca zawsze pięknie owocuje!
A jeśli też chcesz mieć podobną lalę lub zabawkę dla dziecka, to po prostu pisz do Ani – Slowtoys.pl. Moje oczekiwania jako Klientki Ania ogarnęła na szóstkę! Dziękuję!

Najbardziej urzekły mnie te stworki, sama bym sobie takiego zamówiła 😉 Przypuszczam że zrobienie takiego kosztuje dużo pracy.
Nom. Joanna, też właśnie w nich się zakochałam! Polecam śledzić ten wątek/wpis tu i na fanpage’u -> niebawem jednego takiego Stworka przedstawię 🙂
Dziękuję za ten wpis! Dzięki niemu miałam okazję wczuć się jeszcze bardziej w potrzeby i zrozumieć swojego Klienta. To cenne i ważne. Bo kiedy tworzy się zindywidualizowane projekty, zrozumienie i zaspokojenie oczekiwać zleceniodawcy jest kluczem do sukcesu i zadowolenia. Wierzę, że dbając o dobrą i szczerą relację możemy budować trwałe kontakty i networking. Pozdrawiam Słodziaków 🙂
O to to. W samo sedno. Mam podejrzenie, że właśnie ta wiara pomogła nam w tej współpracy! Raz jeszcze dziękuję 🙂
Dobre, bardzo fajnie napisane, przenikliwa analiza sytuacji i dojrzewania czlowieka, gdy w glowie wybucha mu wizja. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dzięki! 🙂 Tak, określenie “wybucha” jest mega trafne!