Przestań martwić się o swoją stronę!
WordCamp Lublin 2017

Bo WordCamp to stan umysłu…

Tak, w tym roku po raz pierwszy współuczestniczyłam w organizacji WordCampa. Tak, wymagało to sporo pracy i było – zwłaszcza w ostatnim tygodniu przed konferencją – mega czasochłonne. Tak, w połowie przygotowań wiedziałam już, że nie ma bata, bym organizowała kiedykolwiek WordCamp Silesia (czyli ten sam WordCamp, tylko na śląsku). Tak,  jadąc do Lublina obiecałam sobie, że już nigdy więcej! Tak, jeszcze podczas WordCampa, w niedzielę zgłosiłam się jako chętna do organizowania WC 2018. Zwariowałam? Prawdopodobnie!

Jest kilka dni po konferencji, więc i emocje opadają i wspomnienia stygną. To tu, to tam pojawiają się pierwsze, nieśmiałe, dłuższe i krótsze relacje z WordCamp Lublin 2017. Ja postanowiłam trochę inaczej. Bo skoro byłam w zespole, to mam dojścia do ludzi (chyba jeszcze mnie lubiom?). Dziś kilka słów od nich samych. Każdemu zadałam jedno i to samo pytanie.

Jakie było Twoje największe wyzwanie podczas organizacji WordCamp Lublin 2017?

Odpowiedzieli różnie. Poczytaj 🙂

[su_quote cite=”Szymon Skulimowski – główny organizator”]Wyzwań związanych z organizacją WordCampa było naprawdę sporo. Gdybym jednak miał wskazać tę największą to bez wahania powiedziałbym, że była to chęć dorównania poprzednim edycjom. Poprzeczka zawieszona była wysoko – Kraków i Gdynia pokazały prawdziwą klasę więc i my nie chcieliśmy tu zbytnio odstawać. Czy nam się udało? Tutaj trzeba zapytać uczestników. W każdym razie ja jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego i po cichu liczę, że Lublin jeszcze kiedyś będzie miał okazję gościć WordCampa.[/su_quote]

[su_quote cite=”Piotr Bielecki”]Największym wyzwaniem podczas organizacji WordCampa jest według mnie przekraczanie ograniczeń. Ja w pierwszej kolejności musiałem zmierzyć się z ograniczeniami technicznymi podczas tworzenia strony WWW. Mieliśmy ambitny plan który dzięki kreatywności zespołu i dużej ilości CSS-a prawie udało się zrealizować. Kolejnym wyzwaniem było przełamanie lęku przed wzięciem odpowiedzialności za techniczny aspekt konferencji. Sieć Wi-Fi, nagłośnienie czy chociażby zarządzanie klimatyzacją to rzeczy na których prawie się nie znam.[/su_quote]

[su_quote cite=”Mariusz Szatkowski”]Myślę, że dostarczenie kompletu materiałów na czas od sponsorów, a także próba przekonania sponsorów zagranicznych do partycypacji we wsparciu naszego wydarzenia stanowiły największe wyzwanie. Szczęśliwie oba te aspekty za które byłem odpowiedzialny, pozwoliły dołożyć cegiełkę do organizacji WC.[/su_quote]

[su_quote cite=”Mariusz Kiesiński”]Generalnie zebranie wszystkich informacji od prowadzących. Otrzymując na dzień przed prowadzonymi warsztatami informacje o potrzebnym oprogramowaniu utrudniło odpowiednie poinformowanie uczestników czego będą potrzebowali. A w trakcie samych warsztatów niepotrzebne poślizgi w prezentacjach. Ale nie mogę winić prowadzących z tego względu że każdy ma ograniczony czas, pracę i życie prywatne. Tak naprawdę żadnych innych trudności oprócz tego nie było.[/su_quote]

[su_quote cite=”Maciek Swoboda”]Podczas organizacji WordCamp Lublin byłem odpowiedzialny za wybór prelegentów i ułożenie programu konferencji. Największym wyzwaniem było pogodzenie potrzeb różnych grup uczestniczących w WordCampie: developerów, blogerów, przedsiębiorców czy grafików. Jak z puli zgłoszeń wybrać te, które dostarczą największą wartość uczestnikom? Właśnie z tym zmagałem się najbardziej, ale myślę, że program był na tyle różnorodny, że każdy znalazł coś dla siebie i żadna z grup uczestników nie powinna być zawiedziona tegoroczną agendą. Takie przynajmniej docierały do mnie sygnały. Jestem dumny z wysokiego poziomu merytorycznego, który zapewniliśmy dla tak różnorodnej widowni.[/su_quote]

[su_quote cite=”Jakub Milczarek”]Największym wyzwaniem były: 1. odpowiadanie na dziesiątki pytań, bo ktoś nie doczytał, nie zauważył, nie wiedział etc… 2. zebrać się do wstania i ruszenia z sesja a wcześniej z Contributro Day. [/su_quote]

[su_quote cite=”Bartosz Kubisz”]Myślę że największe wyzwanie to ograniczenia czasowe, nie zawsze mogłem działać od razu i to w sumie była największa bolączką. Trzeba było pogodzić inne obowiązki. Było parę problemów na miejscu, ale reagowaliśmy adekwatnie. 🙂 Ogólnie Szymon super to zorganizował. Jak dostawałem nowe zadanie typu faktury lub kody rabatowe to była jasna procedura na Trello i jechałem z koksem. Nic nie musiałem dopytywać.[/su_quote]

[su_quote cite=”Magdalena Paciorek”]Przyłączając się do zepołu organizatorów WordCampa nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie musiało poświęcić tak dużo czasu i pracy aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Byłam odpowiedzialna głównie za pozyskanie sponsorów, ponieważ WordCamp jest konferencją non-profit, a przychody ze sprzedaży biletów pokrywają zaledwie około połowy całkowitych kosztów. Do ostatniego momentu nie wiedzieliśmy czy uda się pozyskać potrzebną kwotę, ponieważ po drodze zmieniały się koszty, coś kosztowało mniej, a coś więcej niż pierwotnie zakładaliśmy. Ale ostatecznie sponsorzy dopisali i udało się spiąć budżet i zorganizować konferencję w całkiem fajnej oprawie.[/su_quote]

[su_quote cite=”Katarzyna Gajewska”]Na początku wyzwaniem może być to, że członkowie ekipy znają się tylko wirtualnie, że cały kontakt odbywa się przez internet. Zawsze są też nowe osoby, ekipa zmienia się co roku – jednak to wyzwanie łatwo przekuć w przewagę, bo WordCamp przyciąga super ludzi! Na pewno nie jest też łatwo pogodzić tego z pracą, codziennymi obowiązkami. Ale to wszystko nie ma znaczenia, bo satysfakcja jest ogromna. No i wszyscy świetnie się też bawimy.[/su_quote]

[su_quote cite=”Izabela Karkocha”]Chyba połączenie ogarniania organizacyjnego bieżących spraw z relacjonowaniem konferencji na Twitterze. Według mnie ćwierkania podczas samej konferencji przydałoby się 2 razy tyle. I przydałaby się osoba odpowiedzialna za imprezy towarzyszące, która będzie zwolniona z porannego wstawania 😉 – taki “gospodarz imprezowy”.[/su_quote]

[su_quote cite=”Anna Krzysiak”]Co było dla mnie największym wyzwaniem podczas organizacji WordCampa? Hmm… Chyba znalezienie takiego miejsca, które może nam najwięcej zaoferować z punktu widzenia organizatora i uczestnika. Tak, żeby było funkcjonalnie i wygodnie dla każdego uczestnika konferencji (gdzie większość jest jednak przyjezdna, chciałam też, żeby można było sobie pojeść 😉 ) Z jednej strony znając specyfikę tego wydarzenia rozważaliśmy miejsce, jako najważniejszy element (w sensie takie miejsce “WOW”), ale po co płacić grube miliony za samą salę i jeść suche kanapki, jeśli można zrobić to inaczej 😉 Smaczniej i może lepiej 🙂 I wszystko w jednym miejscu – tak, o to mi chodziło! Od razu wiedziałam, że dogadam się z jakimś hotelem, trochę pomęczyłam dyrekcję hotelu, odbyłam dziesiątki rozmów, parę spotkań i wycieczek, ale chyba się opłacało i wyszło dobrze :)[/su_quote]

A teraz kilka kwestii “technicznych”.

Żeby było jasne. WordCamp to konferencja zapaleńców WordPressa, ale organizowana pod czujnym i wnikliwym okiem firmy i fundacji rozwijającej WP. Żaden z organizatorów tego wydarzenia nie otrzymuje żadnego za nie wynagrodzenia. Wpływy z biletów oraz pakietów sponsorskich pokrywają udział w konferencji oraz atrakcje jej towarzyszące.

Ekipa organizatorów powstała po poprzednim WordCampie w Gdyni, natomiast do pracy siedliśmy około października 2016. Przy czym “siedliśmy” to lekko za duże słowo, bo wprawdzie każdy siedział (chyba?), ale każdy we własnym domu przed komputerem przy narzędziu Trello. Mieszkamy w całej Polsce i w zasadzie ani razu nie było możliwości spotkać się całym zespołem na offlinowej kaffce.

Do ogarnięcia było sporo: otrzymać akceptację na wydarzenie od Automattica, opracować budżet, znaleźć sponsorów, sprzedać bilety, opracować identyfikację wizualną, poprowadzić komunikację (blog, social media), znaleźć partnerów medialnych i wolontariuszy, zarezerwować odpowiednie miejsce (z zapleczem na prezentacje, na stoiska sponsorskie, na 350 osób, na WiFi), zorganizować wyżywienie, grę w szukanie Wapuu, przygotować i wydrukować wszelkie materiały…

Co było nowe?

Po pierwsze – 350 uczestników. To pierwszy raz w historii polskiego WordCampa, kiedy planuje się taką ilość osób. Niesamowite, że nie dojechało jedynie 15 uczestników!

Po drugie – warsztaty. Również po raz pierwszy zostały zorganizowane właśnie w Lublinie.

I po trzecie – gra. Niesamowicie zaangażowała wszystkich, którzy chcieli się zabawić!

Po co o tym piszę?

Bo jestem pod OGROMNYM wrażeniem tego, jak sprawnie całość przygotowań WordCampa przebiegła! Każdy miał swoje zadania do wykonania. Każdy pilnował tego, co zostało mu powierzone. Czasem nasze zadania się przenikały, ale ani razu mi się nie zdarzyło, by ktoś odmówił pomocy, czy podzielił się swoimi spostrzeżeniami. Nie było też problemu z komunikacją wprost, kiedy zdarzały się wypadki losowe, czy urlopy. Naprawdę -> takiej ekipy zaangażowanych ludzi pod koordynacją tak spokojnego człowieka (Szymon, mega szacun!) życzę każdemu, kto cokolwiek organizuje! Dziękuję Wam wszystkim 😀

p.s. Zdjęcie wyróżniające autorstwa Wojtek – fotografia ślubna.

baner postawienia kawy w podziękowaniu

O autorce...

Kasia Aleszczyk

Znana jestem z tego, że pomagam innym zaprzyjaźniać się z WordPressem. Na co dzień uczę również, jak żyć w necie, by przeżyć. Cieszę się, że jesteś i zapraszam częściej!

2 thoughts on “Bo WordCamp to stan umysłu…

    1. Nieeeee. Następny WordCamp będzie w Poznaniu 🙂 Ja się tylko zgłosiłam do pomocy. Na Śląsku to może MOŻE 2019 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sięgnij po więcej!