Widzisz to? Na pewno to widzisz! No, chyba, że nie bywasz na Facebooku. Ale jeśli bywasz – kto dziś nie “skroluje łola”? – to z pewnością widzisz, jak co dzień mnożą się na nim oferty. I ja też na nie patrzę. Więcej – patrzę i oczom nie wierzę! Bo przecież…
Promocja to temat szeroki?
Yyy… A przynajmniej kiedyś tak było! Jeszcze trzy lata temu – kiedy mówiło się o promocji w Internecie – mówiło się o: własnej stronie www, być może tematycznym blogu, założeniu kont w mediach społecznościowych, by dać się polubić Klientom jako marka bliska ludziom, uruchomieniu GA i (obecnie) Google Search Console, tworzeniu wpisów w katalogach tematycznych, wpisie w Google maps, uruchomieniu kampanii Google AdWords.
A później wydarzył się Facebook. Znaczy… Wydarzył się wcześniej, ale gdzieś w tamtym okresie możliwości i sposobów promocji na Facebooku przybywało jak przysłowiowych grzybów po deszczu. W tak zwanym międzyczasie rzeczywistość jednak lekko się zmieniła. Bo dziś – gdy ktoś mówi o promocji w Internecie – na 99% ma na myśli promocję na Facebooku. Btw. Czasem zastanawiam się, czy ludzie pamiętają jeszcze, że istnieje Google (o innych wyszukiwarkach nie wspomnę)! 😉 Ale wróćmy do tematu.
Jak więc promować się “na fejsie”?
Robić można to na wiele sposobów. Generalna zasada jest taka, że Facebook pomaga w krótkim czasie skupić wokół siebie tzw. społeczność. A społeczność to osoby, które już chcą, albo w niedługiej przyszłości będą chciały zostać twoimi Klientami. W pewnym sensie ich decyzja o wydaniu u ciebie swoich pieniędzy zależy od twojego produktu. W pewnym sensie, bo zdecydowanie bardziej będzie zależeć od tego, że to właśnie TY jesteś sprzedawcą.
Jak to uzyskać? Oczywiście – jak na wszystko w marketingu – nie ma jednej, jedynej słusznej recepty. Ja lubię takie rzeczy obserwować i z przyjemnością śledzę niektóre profile ucząc się od prowadzących je, że można, że warto inwestować czas i pieniądze w Facebooka. Jak to robić?
Długie opowieści – tak, bo uwielbiamy pełne serdeczności i serducha historie. Ale zawsze tylko wtedy, gdy są prawdziwe, gdy piszesz autentycznie, od siebie i bez ściemy.
Reklamy – oczywiście, bo pozwalają dotrzeć poza własny Facebookowy krąg. I bo można skierować je już prawie na bardzo konkretne osoby.
Grupy – w odróżnieniu od fanpage’y potrafią zaangażować ludzi. Dziś, jeśli coś rozwijać, to właśnie swoją grupę, nie fanpage marki. Oczywiście nie po to, by ludzie w twojej grupie tracili czas. Docenią to miejsce, jeśli przyniesie im ono wartość!
“Lajwy” – podobno bardzo nagradzana przez Facebooka treść. To znaczy, że “lajwy” mają (na razie) zawsze duże zasięgi. Ja nie przepadam, bo rzadko mam czas. Jeśli już jednak ktoś ogląda, to działa to tak, jak video na YT – angażuje uwagę i przyciąga do nadawcy.
Emotki – kliknij na grafikę poniżej, a przeniesiesz się do miejsca, gdzie jest ich więcej! Ale! Ale! Używaj odpowiedzialnie! A! No i zapisz sobie link i wracaj tu niezwłocznie.
Słowa wytrychy – z pewnością je znasz: “Same konkrety!” “Girls!” “Mastermind!” “Mega!” “Samo mięso (mięcho)” – określenia, po których (niestety!) z dużą dokładnością możesz wskazać, kto z kim współpracuje biznesowo, czy inspiruje się odnośnie sposobów promocji. Są nośne, pełne energii, ale ich używanie sprawi, że twoja oferta nie odróżni się od tych, które naśladuje.
Długie obrazki – fajna “zabawka” – to taki obrazek, którego treść zachęca do kliknięcia, a ukazany w całości, zaskakuje swoją wymową. Jeśli jest zaskakujący i zrobiony z humorem – zapadnie w pamięć twojego odbiorcy.
Roboty – wstęp do sztucznej inteligencji. To nowość “na fejsie” i wiele osób i marek właśnie z nimi zaczyna eksperymentować. Czy warto? Jeśli masz pomysł – jak najbardziej! Jeśli zamierzasz tylko zachęcać swoją społeczność do wpisywania konkretnych słów pod obrazkami – daruj sobie. Zaczyna się to już nudzić!
Tak naprawdę każdy ma swojego Facebooka…
Widziałeś kiedyś nie swoją tablicę Facebooka? Jeśli nie – nadrób koniecznie! Najlepiej poproś o przysługę kogoś spoza twojego kręgu osób. Zobaczysz, że twoja tablica i cudza tablica to naprawdę dwie kompletnie różne, RÓŻNE, tablice! Ten sam Facebook. Totalnie inne “światy”. Fajna jest taka różnorodność. Jej minusem jest jednak fakt, że co raz trudniej dotrzeć ze swoją ofertą poza krąg tych, którzy cię śledzą, czy obserwują.
Możesz oczywiście naśladować tych, którzy to potrafią. Nawet kopiować ich rozwiązania i prawdopodobnie nikt tego nie zauważy. Ale…
Jeśli to tak nie działa? Jeśli twoi Klienci lubią cię za to, kim jesteś i za to, co robisz? Jeśli po prostu pasuje im twój niemożliwy do podrobienia styl, sposób bycia, pisania, rozwijania działalności, popełniania błędów? Jeśli złoty środek przepis na sukces nie istnieje? Jeśli ważna jest mrówcza, codzienna praca u podstaw? Skupiając się wciąż na innych i ich sposobach na promowanie swojej marki… Czy nie przegapisz swojej unikalnej szansy?
