Przestań martwić się o swoją stronę!
uważność w biznesie

Uwaga! Czyli, o co tak naprawdę chodzi?

Odkąd mieszkam na wsi zauważyłam, że wydaję mniej pieniędzy 🙂 . Nie, bynajmniej nie dlatego, że nie ma sklepów (mamy we wsi trzy sklepy i piekarnię). Owszem, kupiłam niedawno książkę Michała Szafrańskiego i – zrobię to! – będę finansowym ninja, ale kupiłam ją stosunkowo niedawno… A wydatki zmalały już jakiś czas temu. Nie to, żebym narzekała, czy żeby mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie! Zaczęłam jednak zastanawiać się, co się stało..?

Podobno istnieją ludzie, którzy idą do sklepu i kupują to, po co przyszli. I nic więcej. TYLKO to, po co przyszli. Ja od jakiegoś czasu jestem przekonana, że tak byłoby oszczędniej, ale wiecie… Zawsze coś jeszcze wpadnie w oko, co akurat przecież się przyda! I tak idąc po normalne zakupy spożywcze często wracam z nowym durszlakiem (najwyższy czas, by wywalić stary), kapciami (właśnie się przetarły) i latarką (bo akurat się zepsuła). Czasem nawet zastanawiam się – może wy znacie odpowiedź? – jak oni w tych sklepach to robią, że akurat wiedzą, że ostatnio spaliłam garnek i potrzebuję nowy..?

Zaczęłam więc czytać o tym, jak to się dzieje, że kierownik sklepu, czasem oddalonego o kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów od mojego domu, w którym robię zakupy, tak dobrze zna moje potrzeby…

Podobno chodzi o emocje

Szukając informacji o tym, jak dokonuje się decyzja zakupowa, najczęściej trafiałam na opisy, które dowodziły, że podczas zakupów liczą się emocje. Że to właśnie one pomagają coś kupić. Jest w tym logiczny sens. Sama po sobie wiem, że jak idę do sklepu i ten sklep ładnie wygląda, i pani przy ladzie/kasie jest miła i jeszcze ktoś podejdzie i zaproponuje pomoc, kiedy od 15 minut tkwię przy kartach pamięci do telefonów wypatrując różnic między tańszymi i droższymi propozycjami – to potem łatwiej przychodzi mi coś kupić. Prędzej zdecyduję się na zakup tam, gdzie czuję się dobrze niż tam, gdzie ewidentnie komuś przeszkadzam samą swoją obecnością…

Pomyśl, nie jest tak, że kupujesz w sklepach, u marek, które darzysz przychylnymi emocjami?

Podobno chodzi też o czas

Ci, którzy badają i opisują procesy zakupowe, wskazują też na taki element, jak czas. W zasadzie chodzi o dwie perspektywy. Po pierwsze: ile lat marka w ogóle obecna jest na rynku (im dłużej, tym lepiej dla dokonania zakupu) oraz po drugie – jak długo się z marką znacie (znów im dłużej, tym lepiej, choć niekoniecznie dla twojego portfela). Nie zgadzasz się? Przypomnij sobie, kiedy ostatnio kupiłaś/łeś coś od kogoś (w sklepie, zwłaszcza internetowym) przy Waszym pierwszym spotkaniu? W Internecie podobno tych spotkań powinno być około 5 do 7.

BTW. Czy powiedzenie “czas to pieniądz” nie nabiera właśnie nowego znaczenia?

Chodzi o skojarzenia

Skojarzenie to jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy. Coś musi się wydarzyć, następnie zostaje zapamiętane, a kiedy wydarza się ponownie lub kiedy potrzebujesz rozwiązać podobną sytuację – sięgasz automatycznie do znanego już rozwiązania. Przykład? Potrzebujesz wprowadzić nową funkcjonalność na blogu – jak to zrobisz? A w jaki sposób ostatnio rozwiązałaś/łeś podobny problem? Gwarantuję, że znów najpierw zapytasz znajomych lub w grupie na Facebooku, a później poszukasz odpowiedniej wtyczki. Podobnie rozwiązujemy problemy zakupowe. Potrzebujesz czegoś i nie wiesz, gdzie to dostaniesz? Pierwsze co, to spytasz znajomych lub zaczniesz sobie przypominać, czy przejeżdżając przez miasto nie widziałaś/łeś gdzieś szyldu z tym produktem. Skojarzenia są super. Oszczędzają nam czas i energię!

Pomyśl, nie jest tak, że kupujesz w jakimś miejscu, bo kojarzysz je nawet w środku nocy wybudzona/y ze snu?

Podobno chodzi również o polecenia

Wersja dla Pań: ile razy kupiłaś coś, bo sąsiadka, przyjaciółka, koleżanka z pracy powiedziała ci, że działa? Wersja dla Panów: jak wybrałeś mechanika samochodowego – nie polecił ci go przypadkiem najlepszy kumpel? Właśnie tak działają polecenia. Wiele razy kupujemy coś, co sprawdzili już ludzie, którzy są naszymi znajomymi i to wypróbowali. Tony książek można by napisać o tym, jak mechanizm ten wykorzystują marki, ale nie do końca o tym ten wpis. Dla mnie było ważne, kiedy zauważyłam, że zdanie kogoś drugiego biorę często pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o zakupie.

Pomyśl, jak często kupujesz coś, czego nie znasz dzięki rekomendacjom znajomych?

Ale moim zdaniem tak naprawdę chodzi o… Uwagę.

UWAŻNOŚĆ.

Słowo klucz w moim słowniku od ładnych kilku miesięcy. I “eureka!” w moich dywagacjach na temat tego, jak to się dzieje, że w ogóle wydaję pieniądze (no, może poza sytuacjami, kiedy kupuję to, po co rzeczywiście przyszłam do sklepu, np. chleb). Wygląda na to, że to nie kierownik marketu tak genialnie odgaduje moje potrzeby, ale że w jakiś sposób produkt lub usługa przyciąga moją uwagę. Po wnikliwych obserwacjach widzę też, że im więcej, dłużej ją przyciąga, tym częściej zdecyduję się na zakup…

Zdradzę ci mój mały sekret. Wprawdzie wszystko powyżej jest jakimś elementem składowym uwagi, ale słowo uważność stało się takim moim wytrychem. Jeśli tylko odpowiednio wcześnie sobie je przypomnę (wystarczy przed kasą!), to wiele niepotrzebnych mi rzeczy zostawiam w sklepie 🙂

Na koniec zostawię cię z odwróconym nieco pytaniem: co robisz, by przyciągnąć uwagę swojego Klienta?

Podzielisz się w komentarzu?

 

baner postawienia kawy w podziękowaniu

O autorce...

Kasia Aleszczyk

Znana jestem z tego, że pomagam innym zaprzyjaźniać się z WordPressem. Na co dzień uczę również, jak żyć w necie, by przeżyć. Cieszę się, że jesteś i zapraszam częściej!

24 thoughts on “Uwaga! Czyli, o co tak naprawdę chodzi?

  1. Nie znoszę marnotrawstwa, więc akurat jeśli chodzi o zakupy w spożywczaku, to najlepiej planować posiłki na kilka dni/tydzien do przodu. U mnie to się sprawdza!

  2. Myślę, że każda z wymienionych rzeczy ma znaczenie. Także uważność, ale i zwykłe skupienie się na tym co naprawdę potrzebuję. Na pewno szybciej skierujemy wzrok na coś co przyciągnie naszą uwagę, ale jeśli zakup mamy przemyślany, to nie wystarczy 🙂

      1. W obu firmach z którymi mam do czynienia nie ma towarów, które mogą przyciągać wzrok. Obie współpracują z firmami a nie klientami końcowymi. Z naszych marketingowych oświadczeń mogę wspomnieć o ciekawych skojarzeniach w reklamach prasowych, np. użycie wyrazu czekolada w skojarzeniu ze słodyczami, a chodzi o kolor materiału budowlanego 🙂

  3. Uwagę można przyciągnąć odpowiednim podejściem do klienta. Musi być ono oczywiście naturalne. Gdy jesteśmy otwarci, indywidualnie podchodzimy do klienta, słuchamy, rozmawiamy, faktycznie chcemy mu pomóc- szanse rosną. Chętniej kupujemy od ludzi, których lubimy. Z pewnością pomocne są także wspomniane przez Ciebie rekomendacje , opinie innych. Żyjemy w społeczeństwie i bez wątpienia opinie innych ludzi działają na nas. Podobnie jak cyfry, liczby- “już 5 000 osób kupiło…., zaufało nam… ” itp 🙂 Tu też wchodzi w grę społeczny dowód słuszności. Emocje również działają dobrze- milej i przyjemniej (i łatwiej) kupuje nam się w przyjemnym miejscu, z dobrą atmosferą. Kluczem może być również wyróżnienie się na tle innych- oferowanie czegoś dodatkowego, zrobienie efektu “wow” (to są często drobne rzeczy, ale zapadają w pamięć). Kasiu tym , co również przyciaga jest zwykła autentyczność, ludzka twarz- chcemy współpracować z ludźmi “z krwi i kości”. Do tego jest jeszcze trochę technik , np. oferta ograniczona czasowo 🙂 Jest tego trochę 🙂

    1. o to to 🙂
      też zauważyłam, że odkąd można “wbić do mnie na Fejsie” odkąd zaczęłam o sobie więcej mówić o wiele więcej osób się kontaktuje w sprawach związanych z WordPressem. teraz mam w planach podcasty…

      1. To są małe rzeczy a działają 🙂 Bo chcemy pracować z ludźmi, których trochę znamy i nie są dla nas tak obcy. Wtedy dużo łatwiej o zaufanie. A zaufanie też na sprzedaż się przekłada. Trzeba tylko pamiętać o autentyczności, naturalności i faktycznej , szczerej chęci pomocy. Media społecznościowe to świetne narzędzie do tego 🙂 Kasiu – cieszę się na podcasty . Idziesz jak burza! 🙂 Mi też pomogłaś z WordPressem i z kursiku skorzystałam 😛 Co prawda bezpłatnego, bo akurat na taki się “załapałam”, ale gdyby pierwsza oferta była płatna to też bym zapłaciła- z tym się liczyłam 🙂 Trzymam kciuki za dalsze działania 🙂

        1. testuję różne rozwiązania, więc wiesz… i płatne kursy będą – wszystko przed nami 🙂
          dzięki wielkie za miłe słowa 🙂

  4. Ha! Też nie znam nikogo, kto kupuje dokładnie to (i tylko to!) po co przyszedł do sklepu 😉 Chociaż ja bardzo staram się tak robić. Pomocne bywa to, żeby nie chodzić po alejkach bez sensu, nie rozglądać się za bardzo, a w ogóle to jak najrzadziej chodzić do sklepu 😉

  5. Pomagają mi zakupy w tesco przez internet z dostawą do domu, wtedy produkty z półek nie patrzą na nas i nie krzyczą “Kup mnie!”. Można skorzystać ze zdefiniowanych już list zakupów cyklicznych i nawet nie trzeba się rozglądać zbyt długo po sklepie, co kupić. Idealne rozwiązanie dla mnie – oszczędność czasu i pieniędzy 🙂

    1. O tak, kiedy mieszkaliśmy w Gliwicach, też często korzystałam (choć głównie z racji oszczędności czasu). A swoich Klientów jak przyciągasz, Ola? Jakieś sprawdzone sposoby? Czy raczej spontan?

Skomentuj Ula z prostoofinansach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sięgnij po więcej!