Przestań martwić się o swoją stronę!
Finansowa Ninja

Finansowa Ninja – i ja mogę nią zostać! Styczeń…

Obudziłam się z ręką w nocniku. Zadzwoniła moja księgowa i spokojnym głosem powiedziała: „Pani Kasiu, do zapłaty ma pani 3 444 zł podatku i dwa miesiące na zakup kasy fiskalnej”.

Ale że jak?!?!?

Byłam przekonana, że się pomyliła! Byłam przekonana, że otwarły jej się nie te pliki na kompie! Byłam przekonana, że to niemożliwe! A potem zaczęłam liczyć. Chodź. Zobacz, co z tego liczenia wynikło.

Zacznijmy od początku. Ja wiem, że nie ma bata, który by mnie zmusił do czegoś takiego, jak odkładanie każdego papierka w to samo miejsce i skrzętne, codzienne zapisywanie cyferek w książeczkach i tabeleczkach. Nie. I już. Dość wspomnieć, że jednego roku chodziłam czterokrotnie składać korektę rozliczenia podatku, a innego złożyłam w ogóle rozliczenie pod koniec czerwca. Ja, żeby mieć porządek w papierach – potrzebuję księgowej.

Biuro i p. Renia są mega pomocne, jednak ja w zeszłym roku zaniosłam im dokumenty w listopadzie z… sześciu miesięcy. Proza życia, c’nie? Jak się pracuje, to się nie ma czasu na ogarnianie papierów. I właśnie dlatego usłyszałam:

3 444…

Bolało. Dla firmy, która do tej pory miała tylko straty (szczęśliwy czas życia za nie wiadomo co), oddać taką kasę do US to ból niesamowity ? Bardziej jednak bolało mnie, że kompletnie nie wiem, skąd taka kwota się wzięła. Znam przecież stawki podatku w naszym kraju. Wiem również, ile przychodu trzeba mieć, by „wpaść” w obowiązek kasy fiskalnej. Z wielkim niedowierzaniem pytałam więc:

Where is the money?!

Postanowiłam na dobre przeprosić się z Excelem!

Zapisywanie w książeczkach i tabeleczkach to nie. To by nie zdało egzaminu. Ale uzupełnianie pliku arkusza kalkulacyjnego to już trochę co innego. To już brzmiało dużo lepiej. Przecież kiedyś miałam zajęcia z Excela i to było nawet przyjemne. Uśmiechnęłam się jak „łysy do sera” ?

Połowę grudnia i przerwę międzyświąteczną siedziałam i liczyłam. Na każde pytanie męża: „Co robisz?” miałam jedną odpowiedź: „Liczę”. Stale tę samą odpowiedź. Bo naprawdę liczyłam. Przerzucałam te cyfry z kąta w kąt, odejmowałam, sumowałam i mnożyłam. W efekcie powstało pięć plików, w których mam wpisane i zebrane wszystko i we wszystkie strony. Wiesz, co jest najpiękniejsze w arkuszu kalkulacyjnym? Że stworzyłam to tylko raz. Z nastaniem nowego roku otwarłam nowy arkusz i przekopiowałam!

W ten sposób mam ogarnięte finanse w firmie na cały ten rok i kolejne i jestem z tego dumna! Teraz już tylko będę sobie te tabeleczki rozwijać i doskonalić. Dużo łatwiej mi również w przygotowane już pliki wklejać kolejne cyferki na bieżąco.

Ale co to ma wspólnego z WordPressem?

Nic. No, może prawie nic. Bo wiele z moich cyferek w moich firmowych plikach jest bardzo MOCNO związana z WordPressem. Jednak dziś nie o WordPressie wpis. Dziś pierwszy wpis z nowego cyklu (ba, projektu!):

„Finansowa Ninja – i ja mogę nią zostać!”

O co chodzi?

Na blog Michała Szafrańskiego wpadłam dawno temu tak zwanym „przypadkiem”. Miałam wtedy swój własny i osobisty kredyt konsumpcyjny, który z bólem serca spłacałam z zarabianej wtedy najniższej krajowej i kompletnie nie starczało mi z miesiąca na miesiąc. Sytuacja naprawdę nie była dobra.

Blog Michała nie uleczył i nie naprawił mojej sytuacji jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. O, co to to nie! Ale z czasem pomógł mi uwierzyć, że moja sytuacja może być inna, że mam na nią wpływ, że mogę coś zmienić. Później – podczas bloSilesia – przybiłam z Michałem piątkę i to było mega sympatyczne spotkanie. Zobaczyłam normalnego gościa, któremu nie odbiła woda sodowa i który nijak nie był „kimś lepszym”. To spotkanie mnie przekonało. Stałam się wierną czytelniczką, a w konsekwencji i słuchaczką „Jak oszczędzać pieniądze”.

Książkę Michała „Finansowy Ninja” (link afiliacyjny) przyjęłam i zakupiłam z radością jeszcze w przedsprzedaży. Po to, by mieć autograf? Tak! Bo kilka dobrych miesięcy przeleżała później na półce. Ostatnio – skoro już robię finansowe porządki – nadszedł i jej czas. Właśnie zaczynam trzeci rozdział, a swoje przygody i pertraktacje związane z układaniem osobisto-firmowych finansów będę opisywać tutaj. Będzie to jeden wpis w miesiącu. Będzie to mój bardzo własny i mega osobisty projekt: „Finansowa Ninja – i ja mogę nią zostać!”.

O czym będzie?

[su_list icon=”icon: dollar” icon_color=”#21759b”]

  • Będzie o moich finansach osobistych
  • Będzie o układaniu finansów w firmie
  • Będzie o moim podejściu do pieniądza
  • Będzie o produktach i zarabianiu
  • I będzie o urzędach, przepisach i o tym, jak sobie z nimi radzę

[/su_list]

A może masz ochotę wspólnie rozprawić się z tematem finansów osobistych? Daj znać w komentarzu – będzie nam raźniej!

p.s. Cykl wpisów jest też częścią pracy z budżetem firmowym. W każdym z nich będzie link do książki i za każdym razem ten link będzie afiliacyjny. To znaczy, że jeśli wejdziesz z niego do sklepu Michała i zakupisz tam cokolwiek (a później nie oddasz ? ) – ja otrzymam z tego zakupu 10%. Nie zamierzam cię na nic naciągać, ale przyjmę to za dobrą monetę i podziękowanie za dzielenie się własną historią.

p.s.2 Rozwiązania, którymi się dzielę, to moje prywatne decyzje i nijak nie biorę odpowiedzialności za to, co stanie się, jak wcielisz je w życie. Nie można ich również traktować jako jakiejkolwiek formy doradztwa.

baner postawienia kawy w podziękowaniu

O autorce...

Kasia Aleszczyk

Znana jestem z tego, że pomagam innym zaprzyjaźniać się z WordPressem. Na co dzień uczę również, jak żyć w necie, by przeżyć. Cieszę się, że jesteś i zapraszam częściej!

6 thoughts on “Finansowa Ninja – i ja mogę nią zostać! Styczeń…

  1. Hej Kasiu,

    Dziękuję za ciepłe słowa i życzę bardzo mocno powodzeniu w skutecznym poprawianiu finansów. Warto! Nie ustawaj. 🙂

    Pozdrawiam!

  2. Kasia a już się bałam, że jak ktoś pójdzie siedzieć za podatki to ja(patrz; organizacja papierów na poziomie zero, czyli podobnie jak było o Ciebie 🙂 ). Widzę, że nie tylko ja jestem taką agentką 😉 A na poważnie: podoba mi się Twój projekt. Chętnie będę go śledzić. Tym bardziej, że jestem mistrzynią w słoikowym oszczędzaniu ( tak mówią w Holandii. Nie do skarbonki, świnki, czy czegoś tam, ale do słoika). Wiele razy nas to z kryzysu wybawiło. Mój partner patrzy na mnie czasami z przymrużeniem oka, czasami lekko ironicznie, że takie grosze, a ja mu tymi groszami nie raz i nie dwa dupsko (ups!) uratowałam. 🙂 Powodzenia!

    1. Pójdziemy siedzieć razem -> przynajmniej będzie w miłym towarzystwie 😀

      A na poważnie: dzięki piękne. Trzymam za siebie kciuki i będę pisać, bo to zobowiązuje 😉

Skomentuj Michal Szafranski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sięgnij po więcej!