Staram się mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Czytam różne artykuły, śledzę informacje z dziedziny reklamy, marketingu, tworzenia wizerunku itp. Tym razem nie musiałam. Odpaliłam swojego fb, a moim oczom ukazała się informacja o pewnym plagiacie. Zaintrygowana podążyłam za informacją i dowiedziałam się, jak można zrobić rebranding. I mocno się zdziwiłam!Od razu napiszę, bo to żadna tajemnica, że plagiat dotyczy mojego kuzyna. Dawid Cmok Dave, bo o nim mowa, to młody grafik, świeżo upieczony absolwent katowickiej ASP. Od wczorajszego dnia otrzymuje setki maili dotyczących plagiatu jednej z jego prac – brandingu wykonanego dla Muzeum Narodowego w Warszawie. Otóż jego praca została splagiatowana przez zagraniczną firmę Neal & Massy w czasie ich własnej akcji “rebranding”.
Oczywiście rozumiem, że logo można chcieć zmienić. Rebranding to nic złego i co jakiś czas firmy go przeprowadzają. Ja nawet rozumiem, że stare logo (patrz obok) mogło się już nie spodobać. Mówi się rzecz gustu…
Jednak nie mogę zrozumieć jak można, będąc grafikiem lub tworząc grafikę pod rebranding, wziąć stworzone przez kogoś logo, pozmieniać kolory i wypuścić jako swoje. Oceńcie sami.
Oczywiście w tym wpisie nie chodzi jedynie o rodzinne koligacje (żeby nie było). Na poruszenie środowiska grafików nie trzeba było długo czekać. Sytuację opisuje na swoim blogu Nicholas Huggins, więc sprawa jest już nagłaśniana. Po szczegóły zapraszam do jego wpisu Neal & Massy Rebranding. Ja tylko nijak pojąć nie mogę, jak w XXI wieku w dobie Internetu można w ogóle pomyśleć, że to się nie wyda…
Bo chyba nikt nie sądził, że splagiatowane logo nie wpłynie na wizerunek firmy…? A może?

Logo jest jednak troche zmienione. Nie jest to tylko kwestia kolorow
Dzięki za uwagę 🙂 Moją uwagę zwróciła błyskawiczna reakcja środowiska grafików. Nie znam dokładnie definicji plagiatu w ujęciu prawnym (z pewnością istnieją konkretne wytyczne), jednak ufam, że twórcy grafiki je znają. Oczywiście również widzę różnice, jednak zdanie znawców tematu jest dla mnie istotne.